sobota, 30 lipca 2022

Sercańscy Patronowie

29 lipca wg. propozycji nowego wewnętrznego kalendarza liturgicznego Księży Sercanów obchodziliśmy Święto Świętych Marty, Marii i Łazarza, przyjaciół Pana.

Święto Świętych Marty, Marii i Łazarza, przyjaciół Pana (29 lipca) konkretnie kondensuje charyzmat sercański poprzez gościnność i Sint unum - jedno z zawołań sercańskich. Mówiąc słowami Ojca Dehona: „widzimy Betanię, gdzie Jezus był kochany i gdzie tak mocno kochał według przekazu Ewangelii, gdzie pociągała Go kontemplacyjna miłość Marii, czynna miłość Marty i uczucie Łazarza” (zob. CAHIERS FALLEUR: http://www.dehondocsoriginals.org/pubblicati/OEU/CFL/OEU-CFL-0000-0002-8070102?ch=114 - nr 114; tłumaczenie polskie tego fragmentu jest niedokładne (zob.: http://www.dehondocsinternational.org/#/pdf/zeszyty - str. 75) ).

Jest to również propozycja dla nas, być przyjacielem Jezusa.

Z tekstów o. Dehona:

- Kapłani Najświętszego Serca powinni być pocieszycielami Naszego Pana, podobnie jak jego przyjaciele w Betanii podczas jego męki.

(Inv. 260.06; B. 19/5 [Léon Dehon à Gerlach Kusters] [Rome], 18 avril 1901; http://www.dehondocsoriginals.org/pubblicati/COR/COR-1LD-1901-0418-0026006?ch=1).

Tak porównując te teksty przychodzi myśl, że jest potrzeba ponownego przetłumaczenia tekstów o. Dehona, te które są przetłumaczone, bo niewiele jest tego w języku polskim. Został dokonany wielki wysiłek, by przepisać wszystkie dostępne teksty napisane ręcznie do formatu cyfrowego. Można te teksty teraz łatwo czytać w języku originalnym (francuskim).

Trochę pochnięty tym świętem uzupełniłem listę świętych Patronów Zgromadzenia Sercanów w projekcie DehonWiki: https://www.zkhuber.eu/dehonwiki/doku.php?id=patronowie-scj. Ta lista wymaga teraz rozwinięcia, opisu poszczególnych świętych i dlaczego są związani ze Zgromadzeniem. Aj ja jaj jak dużo jeszcze do zrobienia.

Wśród wielu obrazów ten obraz Henryka Siemiradzkiego bardzo mi się podoba mimo, że brakuje Łazarza.

Jezus z Martą i Marią - Henryk Siemiradzki, Public domain, via Wikimedia Commons

https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Semiradsky_Christ_Martha_Maria.jpg

środa, 4 maja 2022

Jedność w 2054 między Wschodem i Zachodem?

Sympozjum na temat synodalności proponowany przez Wyższe Misyjne Seminarium Księży Sercanów jeszcze raz zwróciły moją pamięć na spotkanie Papieża Franciszka z ekumeniczną fińską delegacją, która co roku modli się w Rzymie o jedność Kościołów.

Chrystus modląc się prosił o jedność, aby byli jedno, gdyż to jest gwarantem poznania zbawczej misji Chrystusa na tym świecie. Dlatego do tej jedności ciągle powinniśmy dążyć i o nią zabiegać.

W roku 1054 jakby oficjalnie został przypieczętowany rozłam między Kościołami Wschodu i Zachodu. Może właśnie to było tym Apokaliptycznym uwolnieniem złego ducha po tysiącu latach. Jeszcze trochę i minie tysiąc lat jak sobie hasa po tym świecie tworząc nowe rozłamy. Czy nie powinien już nadejść czas, by go spętać?

Papież Franciszek mówiąc do fińskiej delegacji tego roku, 2022, zwrócił również na dwie daty, które będziemy obchodzić w najbliższej przyszłości. Pierwsza to 1700. rocznica Soboru Nicejskiego obchodzona w roku 2025. Druga to mijające 500 lat do tzw. „Konfesji Augsburskiej” przypadającej w 2030 roku. Zauważył, że te wspomnienia i obchody mogą być sprzyjającą okazją do potwierdzenia i wzmocnienia dążenia do pełniej komunii i stawania się coraz bardziej uległymi wobec woli Bożej.

Tutaj właśnie przyszła mi na myśli data przyjmowanego rozłamu między Kościołami Rzymsko-katolickim i Prawosławnym. Czy data 2054 mogłaby być datą „aby stanowili jedno”? Być może potrzeba 30 lat by się do tego przygotować. A do opracowania tych 30 lat mielibyśmy jeszcze 2 lata, w czasie których możnaby dopracować 30 letnią nowennę do „stanowienia jedno”.

Czy jest to możliwe? Czy jest to możliwe, byśmy od lipca 2054 „wędrowali razem”, „byli razem”, „wspólnie działali” głosząc zbawczą misję Chrystusa?

środa, 14 października 2020

Grafika - oko na myśl

 Zawsze uważałem, że grafika powinna coś wyrażać, być "okiem na myśl", skrótem przedstawianej historii. Mówią mi, że jestem starej daty. Nie idę za nowoczesnością. Zatrzymałem się. Teraz są nowe trendy w grafice. Najprawdopodobniej tak, a może i nie.

Na pewno zmieniają się narzędzia. Teraz można zrobić grafikę używając narzędzi, o których kiedyś się nie śniło. Tym samym może i podnieść dokładność wykonania. A może po prostu, zrobić to samo trochę inaczej.

Kiedyś w dzieciństwie miałem ciekawą sytuację. Pewnie rosłem szybko. Co powodowało, że niektóre rzeczy np. spodnie, stawały się małe. A może, będąc wtedy bardziej ruchliwy, uszkodziłem ten jak ważny element codziennego wyposażenia. Jak by nie było, pewnego dnia nie miałem spodni, które mógłbym założyć. Jednak, że miałem już wystarczający wzrost, mogłem wskoczyć w staaare spodnie Taty, w które on już nie mógł wleźć. Możecie sobie wyobrazić minę nastolatka, któremu proponuje się użycie starych spodni swojego ojca. Brrrrr. Niemożliwość.

Jednak Mamie udało się mnie przekonać do tej opcji, mówiąc, że jest to wybór "stanu wyjątkowego", który będziemy starali się jak najszybciej skorygować.

Były do stare, sztruksowe spodnie, koloru ciemno zielonego. Po szybkich poprawkach długości, tudzież objętości, wskoczyłem w stare spodnie ojca. I poszedłem do szkoły, Oczywiście z duszą na ramieniu. Bo przecież idę w starych, przedwiekowych, przedpotopowych spodniach mojego Taty. Napewno zobaczą.

No i zobaczyli. Jednak nie tak jak mi się wydawało. Spodnie zostały zauważone. No i usłyszałem: aaach i oooch, chłopie chodzisz w najnowszej modzie paryskiej. No pewnie, dziada się nie rżnie. Jeżeli już w czyś chodzić, to tylko w najnowszej modzie. Niedługo chyba wszyscy chodzili w sztruksowych spodniach. A ja? A ja nie oddałem spodni ojcu.

Coś może podobnego jest w grafice. Przecież wraca retro, elementy starych grafik. Może i trochę inaczej wykonanych, ale jednak to samo. Może jakieś nowe elementy. Jakieś zdjęcia "wydoodlowane" chociaż całkiem ciekawie to wygląda.

Może, gdzieś tam się zmieszczę z moją przedpotopową grafiką.

A wracając do pierwszej myśli, tego "oka na myśl". Zainteresował mnie przekaz jednej grafiki zastosowanej do opisania nowej encykliki papieża Franciszka. Normalnie w trendach graficznych, wiadomościom towarzyszy po prostu zdjęcie. I tak zobaczymy w tym wypadku papieża podpisującego dokument.

Ja sam, myśląc o temacie tego dokumentu: braterstwo i przyjaźń zrobiłem poniższą grafikę. Nie mówię, że jest doskonała. O nie. Wręcz przeciwnie. Od strony technicznej duuuuużo jej brakuje. Zrobiona szybko, bez dobrej znajomości narzędzia, w którym zostało zrobione. Jeszcze się szkolę. Jednak chciałem w niej umieścić te elementy braterskości i przyjaźni nawet w inności. Braterstwo to mur, a przyjaźń to złoto. Być może za dużo elementów w tej erze trendu "prostości". No, ale jestem dinozaurem.


Jednak możemy coś powiedzieć używając zdjęcia jako grafiki. W całej prostości przedstawionego zdjęcia. Co wyraża, co powie ono, zaprezentowane w aspekcie: jesteśmy wszyscy, jesteśmy razem, braterstwo i przyjaźń?


Nowe trendy, czy jednak "oko na myśl".


środa, 1 lipca 2020

No i w Polsce

Misja w Chile zakończona.
Może o tym opowiem trochę więcej. Kiedyś. Może dużo później.

Tym bardziej, że na powrót będę się obracał w mediach.
No właśnie, zaczyna się nowa misja.


 

środa, 27 maja 2015

Nowe zadanie w Chile



Wraz z nowym rokiem pojawiło się nowe wyzwanie. Misja w Chile.
Tutejsza Prowincja już od jakiegoś czasu prosiła o pomoc personalną. Wyraziłem swoją gotowość i … los padł na „Macieja”.

Zaczęto mnie wysyłać już w Finlandii gdzie dostałem ładny „sercański” krzyż misyjny. Po spakowaniu się i wyniesieniu wszystkiego na wieżę, znowu można mnie zaliczyć do „lekkiej kawalerii”. Następnie zaczęła się podróż. Pierwszy przystanek – Polska.



W czasie załatwiania wizy pomagałem w sprawach administracyjnych w Tarnowie w Polsce. Muszę przyznać, że taka praca na furcie wcale nie jest łatwa. Podziwiam wytrwałość księży tam pracujących.



Gdy już wszystko zostało pozałatwiane, 19 kwietnia wyruszyłem w nieznane. Po prawie 24 godzinach podróży znalazłem się na innym kontynencie, po drugiej stronie świata. Obecnie to krótka podróż. Dawniej, jak opowiadają tutejsi misjonarze z Holandii, na tę drogę musiało się poświęcić kilka tygodni, korzystając z usług statków handlowych. W obecnych czasach można o wiele krócej. Mimo wszystko podróż też męcząca.



20 kwietnia znalazłem się w Santiago de Chile. Z lotniska odebrali mnie ks. Prowincjał Johnny z ks. Christiano. Zakwaterowano mnie w Instytucie Najśw. Serca Pana Jezusa. Choć oficjalnym moim adresem jest adres Prowincjalatu. Samo Chile też zgotowało „wybuchowe” powitanie czyli wybuch wulkanu Calbuco. Fakt, że w Chile jest dość poważna liczba czynnych wulkanów nie zmienia tego, że widowisko jest spektakularne jak również ciężkie dla ludności mieszkającej w pobliżu wybuchającego wulkanu jak i tych, którzy znajdą się na trasie przechodzenia popiołów z wulkanu.
A po kilku dniach nastąpiło to czego już za bardzo nie lubię. Powrót do ławy szkolnej. Całe szczęście, tym razem prywatnie. Jednak zadania i tak należy odrabiać. Jednak jeżeli mam tutaj przez jakiś czas pracować muszę się nauczyć tego języka.


Przy nauce języka jak i ogólnie pobycie tu na miejscu związane jest z poznaniem tutejszych zwyczajów i kultury. Pierwszym co mnie uderzyło to ilość psów na ulicach i drogach. Nie wiem jak to wygląda w innych krajach Ameryki południowej czy w Azji, jednak można powiedzieć, że Chile to kraina psów. Na pewno wielu innych rzeczy (jak np. wulkanów), jednak ten szczegół jakoś pierwszy rzucił mi się w oczy. W naszym domu, również mamy 4 psy.



Inną rzeczą, która mnie uderzyła to ufortyfikowanie domów. Prawie każdy do to taka mała forteca. Nawet te wyglądające na bardzo ubogie. Domy ogrodzone murami zakończone kolcami, szkłem czy drutami pod napięciem. W każdym oknie i drzwiach kraty. Wszystko wygląda na szczelnie pozamykane. W mieście widać, że niektóre bloki tworzą swój zabezpieczony teren z wartownikami i kamerami. Co zresztą można zauważyć również w miastach w Polsce. Poza miastem domy często są zorganizowane w tzw wspólnoty, również otoczone murami i bramami.



Właśnie w takim miejscu nad Pacyfikiem, Prowincja chileńska posiada swój domek wypoczynkowy. Jednego razu, gdy w nocy przyjechaliśmy na to miejsce okazało się, że brama jest zamknięta na klucz (czego wcześniej nie było), a my owego klucza nie posiadamy. Bramę zaczęto zamykać, by na teren nie wchodziły niepowołane osoby, czyli złodzieje. Dobrze, że na terenie wspólnoty znalazł się ktoś kto nas zauważył i przyszedł otworzyć bramę. Inaczej byśmy musieli wracać do Santiago lub nocować w samochodzie.



Posiadanie takiego domku nad plażą daje możliwość wypoczynku, kiedy jest taka możliwość (np. długi weekend). A niektórym (np. mi) zobaczenie po raz pierwszy siłę Pacyfiku. 




Siłę, która należy uszanować, gdyż może cię zabić. Właśnie w tym samym dniu, gdy tam byliśmy w sąsiedniej wiosce zginął jakiś turysta wciągnięty przez jedną z wielkich fal.




I tak rozpoczyna się nowa przygoda na niwie Pańskiej. Da Bóg, bym dobrze się przygotował.




środa, 11 grudnia 2013

Łabądź i dom biskupa

Dzisiaj znowu był fajny numeryczny dzień: 11.12.13 (jeżeli nie napiszemy całego roku 2013).

Fińskimi zwierzętami narodowymi i herbowymi są niedźwiedź i łabądź (PS. Gwoli poprawności gatunkowej należy dodać, że łabędziem narodowym jest łabądź krzykliwy - po fińsku śpiewający - czyli nie taki jak tu na zdjęciu). Tego pierwszego (misia) raczej ciężko mi sfotografować. Chyba, że gdzieś w ZOO. Choć teraz coś mi chodzi po głowie, że gdzieś takie zdjęcie misiowi zrobiłem. Jak znajdę to jeszcze wkleję.

Za to z łabędziami ostatnio nie było problemów. Są nawet niedaleko od naszego kościoła i bardzo ładnie pozują do zdjęć. Tutaj taka mała seria, w której pan łabądź próbuje mnie ugryść w ... obiektyw.

Wieczorem wydarzenia z innej beczki. Dom biskupi został odnowiony, pomieszczenia zostały trochę poprzestawiane. Okazja do poświęcenia kaplicy w nowym wydaniu, jak również poświęcenie całego domu. Oprócz księży z Finlandii i niektórych, bardziej zaangażowanych, świeckich, był z nami również nuncjusz krajów północnych abp Henryk Józef Nowacki. On to dokonał poświęcenia nowej kaplicy domowej poświęconej bł. Janowi Pawłowi II. Na ścianie kaplicy zostało zawieszone zdjęcie wykonane przez fotografa Magnus Löfving w czasie wizyty papieża w Finlandii.