Tego roku święta Bożego Narodzenia spędzam trochę inaczej niż zwykle.
Parafia włoska, na którą miałem pojechać nie potrzebowała mojej pomocy. Zrobili strefy duszpasterskie i starają sobie radzić sami. Ze względu na to, że nie byłem tego roku w domu pomyślałem: "Do domu na święta".
Po szybkim poszukiwaniu biletu i decyzji jestem w Polsce. Oczywiście nie obyło się bez przygód. Pewnie wielu zauważyło co się działo w tych dniach na lotniskach. Szczególnie na frankfurdzkim. Chyba tylko cudem udało mi się przelecieć w ciągu jednego dnia. Niektórym podróżnym niestety to się nie udało.
Przed przyjazdem do domu udało mi się załapać w naszym Seminarium na wcześniejszy opłatek. Niektórzy z kleryków czy księży wyjeżdża wcześniej i to był ostatni wieczór razem. Pozwala to na nasycenie się tą swoistą atmosferą i spotkanie współbraci.
Moja siostra, Jadwiga, przejeżdżając z Katowic z uniwersytetu zabrała mnie do domu. Przy okazji się dowiedziałem, że już umie prowadzić. No i jestem. Chociaż kilka dni.
Można pooglądać trochę dekoracji świątecznych. Nie jest to Rzym, mimo to jest swojsko.
Po świętach powrót.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz