sobota, 3 lipca 2010

Freiburg 2

Freiburg
Drugi dzień

Nie wiem jak długo dam radę tak codziennie pisać.
Przed rozpoczęciem kursu wydawałoby się, że jest więcej czasu. A tu się okazuje, że nie.
A dlaczego? Moi współbracia z Rzymu pewnie nie uwierzą, ale wyszedłem z domu.
Tak, żeby zacząć łagodnie to mały rzut oka na panoramę z balkonu. No cóż piękne drzewo przesłania trochę widok, więc trzeba się udać w inne miejsca.

Co by tu można zobaczyć? Tak na pierwszy szybki bieg przez miasto dla zapoznania się z topografią miasta. Pierwsze to katedra, żeby tak po chrześcijańsku. No ale koło katedry rozbijają się dziwne namioty. Czyżby cyrk. O nie. Trafiliśmy na tydzień wina. Zdecydowanie będzie trzeba popróbować. O tym nie wiem czy wam napiszę.

Po drodze odczuwa się ciepełko. Zresztą pewnie jak w całej Europie. Nota bene, dostałem wentylator. Będę się dmuchał.

A o gorącu mówiąc, to we Freiburgu wszedzie płynie woda gdzie można zanużyć znużone nogi i nie tylko. Jak widać na jednym zdjęciu można schładzać melony, ale także kwiaty, owoce, warzywa i wiele innych rzeczy. Widać, że i gołębiom jest gorąco i przepuszczają powietrze gdzie tylko można. Tutaj muszę pozdrowić moich podopiecznych w Rzymie. Może jakaś dobra dusza wylałaby tam wieczorem na dachu trochę wody. Jak wiecie w Rzymie ogłoszono trzeci stopień alarmu z powodu gorąca. A te biedactwa tak się teraz trudzą.

Tu we Freiburgu pisklęta\dzieci już od młodego dostrzegają niedobrą rozrzutność. Jak na jednym zdjęciu to można zaobserwować. To zdziwienie na rozrzutność wylanego piwa. Całe szczęście to tylko malunek.
Po powrocie do domu, wieczorem trzeba się zwrócić ku sprawom bardziej pobożnym. Msza i adoracja zamykają to pierwsze spotkanie z rzeczywistością Freiburga.

Brak komentarzy: