poniedziałek, 5 lipca 2010

Freiburg 4


Freiburg i Colmar (Francja)

Dziś niedziela i zaczynamy dzień jak na niedzielę przystało.

I tak do obiadu. A po obiedzie współbracia są bardzo uprzejmi i proponują niezobowiązującą wycieczkę do Francji. No poczuliśmy się zobowiązani wykorzystać takąż propozycję.
A więc w drogę.
Wybór padł na przemiłe miasteczko alzackie, Colmar. To stąd pochodzi twórca statuły wolności. Po drodze przejeżdżamy przez rzekę Ren, na której możemy przez chwilę obserwować przepuszczanie promu przez śluzę.
Po kilku chwilach jesteśmy na miejscu. Wszyscy się rzucają, by opowiedzieć nam historię tego miejsca. Tutaj każdy koń ci ją opowie. Grupa językowa pod wezwaniem i opieką Vater Lau (Speedy Gonzalez: schnela, schnela wir habe keine zeit) jest chętna do wysłuchania tej historii. A chętnymi byli Patrick z Polski, znajomy księdza Krupy i señorita Ester z Hiszpanii, z Madrytu, która pracuje w jednych ze szkół Sercanów i jest odpowiedzialna za wymianę uczniów między Hiszpanią a Niemcami (Handrup) i Polską (Sosnowiec).
W bardzo słoneczny dzień możemy się przejść i przejechać po uliczkach tego tak przeuroczego miasteczka. Można rzucić okiem na małą Wenecję, może z takim przedsmakiem zobaczenia prawdziwej. Oczywiście jeżeli zostanie mi zapału do zwiedzania.




No ale, schnela, schnela czas ucieka i trzeba wracać do Niemiec.
Po powrocie mamy chwilę czasu, by zobaczyć jak rozwija się święto wina. Przygrywki i przyśpiewki, ale jeszcze za wcześnie i o tej porze jeszcze nie za bardzo się rozruszało.

A w domu czeka na nas grill, giurasco o jak go zwał. Jednym słowem kiełbasa i piwo. Okazja nie do przegapienia. No niin i zum vol.

Brak komentarzy: